Effy

spojrzała na niego.
-chyba? to ty nie wiesz?
fuknęła na niego
wzięła wdech po czym powiedziała.
-słucham

- Słuchaj, nie chciałem tego... - zaczął, podchodząc o krok. - No dobra, może chciałem - przyznał. - Ale nie miałem zamiaru wkurzyć ciebie, tylko jego.

-jego?
spytała nie łapiąc
-Josepa?
Krzyknęła gdy do niej dotarło, a czmu to niby?
Spytała patrząc na niego

- Tak, Josepha. I nie udawaj, że nie wiedziałaś kogo - odpowiedział, trochę go poniosło. Wciągnął głęboko powietrze, by się uspokoić. - Irytuje mnie i tyle.

-odezwał się ten, co to nikogo nie irytuje
powiedziała do siebie wskakując na łóżko.
czym się irytuje, jesli można wiedzieć.
spytała

Wywrócił oczami. Miała rację. On też nieraz irytował ludzi.
- Wszystkim - odparł bez wahania. - Że jest taki przemądrzały. Że myśli, że połknął wszystkie rozumy... - nie wymienił jeszcze najważniejszego powodu.

położyła się na łózku na brzuchu twarzą w jego stronę
podparła brodę na dłoniach,
-mów dalej, słucham,.

- Że całuje się ze swoimi przyjaciółkami. Że ma dziwne poczucie humoru. Że jego ciuchy wyglądają zbyt pedalsko. Że ciągle pojawia się w najmniej spodziewanych momentach. Że prawie nie odstawia cię na krok. Że próbuje wzbudzić we mnie zazdrość.. - oj, zapędził się. I to bardzo.

słuchała go spokojnie, przez krótką chwilę.
na przyjaciółki od całowania chciała coś powiedzieć,
ale że robiło się coraz ciekawiej, siedziała cicho.
-i udaje mu się?-spytała odnośnie zazdrości.
pokręciła głowa.
-zresztą o czym ty gadasz, jak możesz być zazdrosny, skoro masz dziewczynę.

- A chciałbyś żeby się udawało? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Jeśli tak to możesz być z niego dumna - powiedział z przekąsem.

usiadała na łózku.
-gadasz bzdury stepherd
jednak tak lżej ironiczniej, nie spuszczając z niego spojrzenia.

- Nie gadam żadnych bzdrur. To twoja wina. To twoja cholerna wina, że czuje się tak jak teraz - wypomniał jej, podchodząc jeszcze bliżej.

Podniosła dłoń do włosów i przeczesała je.
spojrzała na niego
-nie możesz winić mnie za coś, czego nie zrobiłam
powiedziała uparcie

- Ale mogę cię winić za coś, co robisz nieświadomie - stwierdził.

prychnęła.
-chyba sobie żartujesz
powiedziała wstając i stając przed nim.
zaczeła palcem stukać w jego klatkę piersiową.
-nie możesz mnie za to winić, cokolwiek to jest to tylko twoja wina