1st Street

- Nie powinien chcieć niczego! A chce.. - nie dokończył zdania. Jego duma również nie pozwalała mu wyznać prawdziwych uczuć.

-to chcij sobie dalej...
mruknęła odwracając się i znów zaczynając iść przed siebie,.

Przymrużył oczy i westchnął ciężko.
Znowu złapał ją za nadgarstek, nie pozwalając jej iść dalej.
- Mam wrażenie jakiegoś pieprzonego deja vu - powiedział. - A nie chce, żeby się do konca spełniło.

zamrugała kilka razy
-tak? i co powinno być dalej?
Spytała .
spojrzała na jego dłoń na swoim nadgarstku, na razie ją zignorowała.

- Dalej powinno być coś co nie powinno mieć w ogóle miejsca - odpowiedział, nie puszczając jej.

wyrwała mu znów dłoń.
-nie wpadnę drugi raz pod auto.
powiedziała jakby spadł z kosmosu.
-za kogo ty mnie masz?!

Choć jej pytanie było retoryczne odpowiedział.
- A za kogo powinienem cię mieć? Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.

pokręciła głową.
włosy miała poprzyklejane do ciała i twarzy, a krople deszczu nadal na nią padały.
-to rozmowa do niczego nie prowadzi.
powiedziała znów ruszając

Już poraz któryś tego dnia złapał ją za nadgarstek. Tymrazem, jednak przyciągnął ją do siebie, tak, że dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów. Spojrzał w jej oczy, poczym zachłannie wpił się w jej usta.
- Teraz możesz już iść - powiedział stanowczo.

Stała przez chwilę oniemiała na chodniku pośród deszczu.
A potem zamachnęła się z całej siły.
Jej ręka uderzyła o lewy policzek chłopaka, którego głowa pod wpływem uderzenia lekko odchyliła się w prawo.
-jesteś takim debilem.
powiedziała jednak po chwili wpiła się w jego usta.

Pod wpływem jej silnego uderzenia odwrócił mimowolnie głowę w prawą stronę.
Już chciał rozmasowac swój zaczerwieniony ślad, kiedy dziewczyna wpiła się w jego usta. Był zaskoczony jej gestem i nie było tutaj czego ukrywać.
Zaczął zachłannie muskać jej wargi swoimi. Nie obchodziło go, że już od dłuższego czasu przechodzący obok ludzie dziwnie na nich patrzyli.

Effy miała ochotę go uderzyć i jednocześnie przytulić.
Objąć dłońmi i odepchnąć.
Stąd jedna jej dłoń znalazła się na jego klatce piersiowej odpychając go lekko,
druga zaś znajdowała sie na jego karku przyciągając go.
Na policzku wykwitł mu czerwony ślad od jej uderzenia.

Delikatnie rozsunął jej wargi i zaprosił jej język do wspólnego tańca.
Nie przeszkadzało mu, że ich wilgotne ubrania kleiły się do siebie, że z jego włosów skapywała woda, czy nawet że mieli widownię.

oderwała się nagle od niego.
jakby jedna z stron w niej miała chwilą przewagę i znów uderzyła go w twarz.
Odwróciła się i zaczęła odchodzić. wolnym niezdecydowanym krokiem.

Otworzył lekko przymrużone dotąd oczy. Spojrzał na nią zdezorientowany.
- Co robisz!? - krzyknął za nią.